I po cóż to kogo nachodzą?

Osiedle Bondary klatka numer dwa. Wszystkie trzy mieszkania na parterze łączy ten sam zielony w żółte paski chodnik przy drzwiach. By poinformować, że stoję na jednym z nich, naciskam po kolei na dzwonek, przechodząc vis a vis drzwi. Pusto i cicho. W bezwietrznej klatce, roznoszącej każdy nawet najmniejszy szept, nie słychać nawet skrycie przyklejanych do judasza głów.

Jestem już bliska wyjścia z bloku gdy zza pleców dobiega mnie dźwięk przekręcanego zamka.
Zaraz zaraz, zaaaraz otwiera.
Dzień dobry. Chciałabym z Panią porozmawiać o wysiedleniu wsi pod Zalew Siemianówka. Powiedziano mi, że w tym bloku żyją najstarsze mieszkanki. Mogłabym mi Pani pomóc?
Co ja miałam opowiedzieć, to ja opowiedziała. Pani mi to się nawet nie chce rozmawiać, bardzo przepraszam.
To wszystko, nie ma nic dobrego. Niezadowolona życiem swoim, bo to chora już teraz jestem.
A w gospodarstwie to było dobrze, bo wesoło i siła była, a teraz cóż? Jak człowiek słaby i nie da rady po chacie chodzić.
Rozmowa dobiega końca. Zamykają się drzwi. Ciepła serdeczna postać w czarnym swetrze z żółtym kwadratem na piersi sunąc się wzdłuż korytarza, poniesie ze sobą nadal słyszalny zza betonowych płyt komentarz- I po cóż to kogo nachodzą?

 

 

Kontakt

Napisz i opowiedz mi o swoim podwórku polskamojepodworko@gmail.com