Dba się o to, żeby przed śmiercią przyjąć spowiedź, żeby z czystym sumieniem przejść na drugą stronę. No i jak umiera to przeważnie starają się dać świecę zapaloną. To musi być gromnica święcona, żeby było już widno na tamtym świecie. No i co? No i ubiera się tak, jak normalnie. Wszystko nowe. Świecę gromniczną też się daje na tamten świat. U nas jest jeszcze taka tradycja, że na Matki Boskiej Zielnej 28 sierpnia to się święci kwiaty. Piołun obowiązkowo, kwiaty, zboże które już dojrzało: żyto, pszenica- kłosy. Teraz już nie, bo karalne ale kiedyś mak- makówki się zbierało. Kwiaty jakieś, georginie, ubierają to ładnie i robi się taki wieniec, nieduży. Kładzie się te kwiatki oczywiście do trumny. Z jednej strony głowy i z drugiej. Święcimy w cerkwi i przynosimy do domu, stawiamy je. Ale jeśli komuś braknie, a jest taka potrzeba no to mu dajemy. W Białymstoku na przykład to nie święcą piołunów bo już mało gdzie ich jest. Czemu to ma służyć? To jakby za życia oświęcone. Później przychodzą śpiewać wieczorem. Nieboszczyk w domu leży, bo u nas na wsi w domu się trzyma. W mieście to już domy pogrzebowe, gdzieś tam w kościele, czy u prawosławnych w cerkwi nieraz. Także przychodzą i śpiewają. W zależności jak kto może. Wieczorem przypuśćmy dziesiąta, a jak ktoś tam z rodziny umie no to i do rana nawet. Różnie to jest. Na przykład ja też, nawet i teraz sąsiadka niedawno umarła to czytałam, taki psałterz jest od Dawida. To się czyta ten psałterz. Jak już kobiety pójdą do domu bo to nie sposób wysiedzieć całą noc, to rodzina czyta. Ten psałterz jak już się przeczyta, musi leżeć tam, gdzie ten nieboszczyk mieszkał, leżał- czterdzieści dni. Na stole, otwarty. Na przykład ja po ojcu to czytałam, nie? Jedna kafizma to obowiązkowo. Jak nie jestem zmęczona to dwie i trzy, a nie raz to połowę. Świece się zapala i czyta, czterdzieści dni. Bo człowiek jeszcze się tuła po tym świecie tych czterdzieści dni. Wiem z czytania, że dusza przebywa tam, gdzie najczęściej była – w domu, na polu. A jeżeli ktoś nie czyta to chociaż przerzucać kartki, codziennie. Prowadzą nieboszczyka za wioskę. Jak umiera sąsiadka, ktoś kogo znamy, to żegnamy się z nim tutaj, koło krzyża na końcu wioski jak nie możemy iść do cerkwi. A jak jadą do cerkwi to na koniec, po liturgii batiuszka mówi: proszę się żegnać, zaraz będzie zamknięta trumna. Jak wyprowadzenie jest z domu to do krzyża cała wioska, ludzie wychodzą. A do cerkwi to już rodzina, najbliżsi, sąsiedzi. U Was katolików wyprowadzają trumnę zamkniętą, a u nas nie. U nas całą liturgię musi stać otwarta. Kiedyś to się paliło te świece, nieboszczyk trzymał w ręku, nie? Jakoś te sztywne ręce to świecę się dawało, gromniczną świecę koniecznie. Ja ostatnio jak teściową chowałam, to sama trzymałam nad nią tę świecę, całą liturgię. Jak już stypa po tym pochówku to daje się ziarno, kaszę przeważnie, to pierwszy posiłek. Prosforę też. Z ziarna powstaje życie, czyli tak jakby ten nieboszczyk, nie? U katolików miesiąc trwa żałoba, jest różaniec dziesięć dni. A u nas dziewięć dni i czterdzieści dni. To czterdzieści dni jest bardzo ważne. To taki symbol jak Pan Jezus był na pustyni. A to dziewięć dni? Na trzeci dzień powinien być pochówek, tak jak Pan Jezus zmartwychwstał na trzeci dzień. Dziewięć dni to upamiętnienie, przechodzi człowiek jakby, poznaje tajniki tamtego życia pozagrobowego.