Tam gdzie kolednikiny nie zachodzą, to dom jest nieszczęsliwy

Tam gdzie kolednikiny nie zachodzą, to dom jest nieszczęśliwy.

Rozmowa z Lubą Gawryluk

Bo jak ja tu przyszła to ja mówię: Jak że to tak żeby nie kolędować? Mój mocny Boże. Mój tata  przeżył dziewięćdziesiąt cztery lata z rozumem do końca. To mówił: tam gdzie kolednikiny (kolędnicy) nie zachodzą, to dom jest nieszczęśliwy. Może miał racje? bo można by było dać przykłady. To ja mówię: babki pójdziemy pokolędować. Ta nie pójdzie i tamta nie pójdzie i tamta też nie pójdzie. Bo powiedzą, że to żebraki przyszli. Ale ja mówię: czekajcie, czekajcie. Nie za nas powstała i nie za nas zginie, idziemy kolędować. No i zaszło nas czterech. A ja miałam piękną gwiazdę bo wzięłam od tata. Tato zrobił, czterdzieści lat ta gwiazda miała, dwuchrapka (dwurzędowa). No i poszlimy tam od tej wioski od Solników, bo ta Hela też od Solników chodziła z nami. I tak to zostało, do śmierci w pamięci. Szli tam do jednych, drugich, potem do trzecich zachodziły. Ta Pani Hela mówi: no tutaj… tutaj Pani taka mocno chora jest. No starsze ludzie, wiadomo. Weszliśmy no i ja tak mówię od razu: my pryszli do was koledowati nowonarożdzeno Chrysta proslavati, czy można u was zaśpiewati? Śpiewajte. No, ale wtedy jeszcze my bez muzyki zaśpiewalimy. Ta Pani jak się siedziała w takiej pierzynie nakryta, tak usiadła. Ona do tego stopnia płakała, żemy ledwo śpiewali, bo my razem z nią płakali. I mówi tak: ja nie myślała, że ja przed śmiercią w swoim domu, jeszcze zobaczę kolędników.

Kontakt

Napisz i opowiedz mi o swoim podwórku polskamojepodworko@gmail.com