Boże, już doczekać się nie można jak słoneczko zacznie się spuszczać, żeby już bliżej do domu.

Kiedyś nikt nie pracował w niedzielę. U nas na wiosce, Boże! Nawychodzi tych kobiet, siedzą na ławeczce. Bo tak w tygodniu to gdzie? W ogrodzie się spotykają czy po sąsiedzku. A z rana jak zaczną krowy gonić szosą. Po czwartej zaraz rano. Pasło się cały dzień. Boże, już doczekać się nie można jak słoneczko zacznie się spuszczać, żeby już bliżej do domu. Ja już odbębniłam swoich dwa dni, następna była kolejka.  Jak już one się najedzą to one poleżą trochę, napiją się. Poschodzą się troszkę, gdzie jakie jeszcze kolega czy koleżanka. Chłopcy to przeważnie robili takie kolaski. Kółko, czterech takich obtaczali korą z wierzby i kawałek tego i kolaska była. Albo gwizdki robili. Dzieci się bawiły, takie zabawki były. Przychodziło się od żniwa i doiło się jeszcze. Ileż tego spania było, ludzie pomęczeni. Mama wcześniej wracała, tata nosił jeszcze te snopki. Jedzenie? Co tam. Później już zaczęło się tak bardziej słoiki robić, weki. Mama nasza to piekła je, bo niektórzy to gotowali to mięso w słoiki. To już ono było takie świeże. Toż nie teraz, że pasztet kupią świeży, bo już tego nikt nie będzie jadł. A kiedyś nie było tak. Trzymało się na żniwa, trzymało się na sianokosy.

 

Kontakt

Napisz i opowiedz mi o swoim podwórku polskamojepodworko@gmail.com